Pani Zofia w 2004 r. pożyczyła tzw. „chwilówkę” w kwocie 300 zł. na podręczniki dla wnuczki. Po dwóch miesiącach oddała kwotę 480 zł., lecz z dwudniowym spóźnieniem (z uwagi na fakt, iż w ostatnim dniu terminu na spłatę windykator nie znalazł dla niej czasu). Po niecałych trzech latach Pani Zofia dowiedziała się (z nakazu zapłaty), że z karnych odsetek za opóźnienie w spłacie pożyczki oraz kary za dojazd windykatora do jej domu dług urósł już do kwoty kilku tysięcy złotych. Pamiętajmy, iż kilkanaście lat temu nie było przepisów o odsetkach maksymalnych, stąd dług rósł w zastraszającym tempie. Dla Pani Zofii była to kwota nie do spłacenia, gdyż utrzymuje się z niewysokiej emerytury. Firma windykacyjna obiecała pani Zofii umorzenie znacznej części długu, jeśli nie wniesie sprzeciwu od nakazu zapłaty. Gdy po ogłoszeniu wyroku zasądzającego całą należność pani Zofia popłakała się, wówczas pełnomocnik firmy pożyczkowej obiecał umorzyć dług ale dopiero po powrocie jego klienta z zagranicy tj za kilka tygodni. Pani Zofia, której nie stać było na opłacenie prawnika nie domyśliła się, iż była to gra na zwłokę, po to, aby pani Zofia nie wniosła apelacji. Co więcej, nieuczciwa firma pożyczkowa zwlekała kilka lat z oddaniem sprawy do komornika. Gdy wreszcie po ponad 10 latach od zaciągnięcia „chwilówki” komornik podliczył dług pani Zofii okazało się, iż jego wysokość przekroczyła kwotę 100.000 zł. (stu tysięcy złotych!). Pani Zofia wpadła w spiralę długów, z którą nie była w stanie sobie poradzić. Ponieważ część emerytury była zajmowana na spłatę zadłużenia, pani Zofia nie miała nieraz co do garnka włożyć. Zmuszona więc została do zaciągania kolejnych pożyczek i kredytów. Wkrótce suma jej zobowiązań sięgnęła blisko 200.000 zł. i każdego dnia rosła. Pani Zofia przypadkowo odwiedziła naszą kancelarię, prosząc o sporządzenie sprzeciwu w sprawie powództwa jednego z pomniejszych wierzycieli. Wówczas po wysłuchaniu historii pani Zofii doradziliśmy złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Pani Zofia zgodziła się, bowiem nie miała już w zasadzie nic do stracenia. Kilka miesięcy później Pani Zofia przyszła zapłakana do kancelarii rzucając się nam na szyję i dziękując za szansę na nowe życie bez balastu olbrzymich długów. Nie ukrywam, iż była to jedna z tych spraw, które dają olbrzymią satysfakcję z wykonywanej pracy. Kilka dni później odwiedziła nas koleżanka pani Zofii z podobnym problemem. I w tym przypadku udało się wywalczyć dla klientki nowy rozdział życia wolny od komorników, windykatorów i sądów (oczywiście po przeprowadzeniu działań przez syndyka). W każdym razie, jeżeli ktoś popadł w zadłużenie, którego nie jest i raczej nie będzie w stanie spłacić ma szansę na skorzystanie z instytucji tzw. upadłości konsumenckiej.